Tenis szkodliwy i ciepłolubny

Zakończony niedawno szczyt COP26 w Glasgow był kolejnym etapem walki z globalnym ociepleniem i emisją gazów cieplarnianych. Państwa, firmy i ludzi – szczególnie w Europie – ma się zachęcać i wręcz przymuszać do tego, by byli bardziej „przyjaźni” dla klimatu i środowiska.

I co tu ściemniać, zawodnicy i zawodniczki WTA i ATP, jak cala reszta menażerii w postaci sędziów, oficjeli i poszczególnych trenerów, jak i całych sztabów elity touru, a także kibiców; wszystko to przemieszcza się przynajmniej raz w miesiącu, nieraz o tysiące kilometrów. Jeśli pomnożymy to przez poszczególne skale ważności, jak 1000, 500, 125, itd. to zaczniemy się zastanawiać nad kosztami nie tylko finansowymi, ale na przykład klimatycznymi, przemieszczania się tak gigantycznego widowiska, zwanego Cyrkiem Tenisa Ziemnego.

Tenisiści, jeśli chodzi o sportowców, są jednymi z tych, którzy szkodzą klimatowi najbardziej, prawie jak palacze tytoniu. Taki jest urok tej globalnej dyscypliny.

I tak dla przykładu sprawdzono, jak wygląda ślad węglowy naszej rakiety numer 1 Igi Świątek. I co mogłaby zmienić, by być bardziej eko..

Żeby było jasne – ci, którzy zajęli się problemem nie są nawiedzonymi ekologicznymi fanatykami, ani ruskimi onucami. Sami sporo podróżują i latają. Choć oczywiście nie na takich dystansach i nie w takich warunkach jak Iga Świątek. A absolutnie nie są tutaj za tym, by cokolwiek ograniczać. Wprost przeciwnie – latanie ich zdaniem powinno być tanie i jak najbardziej dostępne. Nie zgadzają się z coraz bardziej upowszechniającą się na naszym kontynencie narracją, że staje się bardziej szkodliwe niż inne formy transportu. W dużym stopniu to kwestia metodologii i statystyki. Można udowodnić, że wcale nie truje bardziej niż jazda pociągiem.

Przejdźmy zatem do wyników badan:

Obliczając ślad węglowy bierze się pod uwagę bardzo różne parametry. Jeśli chodzi o loty – choćby klasę podróży, a także typ samolotu. Wiadomo, że te wąskokadłubowe (na przykład Airbus 320) produkują mniej zanieczyszczeń niż szerokokadłubowe (na przykład Airbus A 380 czy Boeing B 777), którymi Iga porusza się na długich dystansach. A do tego dochodzą jeszcze loty prywatnymi odrzutowcami. Tenisiści czasami wykorzystują je na krótkich odcinkach. Nasza tenisistka, przypomnijmy, wracała w ten sposób po triumfie w Paryżu w 2020 roku. Wtedy maszynę podstawił jeden z jej sponsorów.

Na początek kilka danych, które pomogą określić, jak wygląda ślad węglowy przeciętnego Polaka. To około 7,52 tony dwutlenku węgla rocznie na głowę. Średnia w Unii Europejskiej jest niższa i wynosi 6,4 tony. Podobno mamy osiągnąć zeroemisyjność do 2050 roku, co naszym zdaniem z założenia jest fikcją. Wystarczy spojrzeć na to, ile CO2 produkują profesjonalni sportowcy. I nawet jeśli będzie się ich ograniczać i odcinać od rozmaitych form transportu, to wszystko się po prostu nie uda. Na drugi koniec świata nie dolecą na szybowcach, a piękne offsetowe przeliczniki – nie ukrywajmy faktów – to poprawiające samopoczucie bajki. A czasami kompletny, jak to się mówi w branży, greenwashing.

Przejdźmy do Igi. Jak prezentuje się jej bilans w dawno już minionym, a więc podliczonym w różny sposób sezonie 2021?

Aha, podliczamy tylko ją, a przecież musimy pamiętać, że podróżuje zawsze z trzyosobowym zespołem w składzie obecny trener Tomasz Wiktorowski, trener przygotowania fizycznego Maciej Ryszczuk oraz psycholog Daria Abramowicz. Sporadycznie na najważniejszych imprezach – jak na turnieju w Stuttgarcie – pojawia się także tata tenisistki Tomasz. Gdyby zliczyć ślad węglowy wszystkich towarzyszących jej osób wspomniana w tytule przebitka byłaby na tle przeciętnego człowieka jeszcze bardziej spektakularna. Bon…

Iga w sezonie 2021 tylko podróżując wyprodukowała 42,84 tony CO2. Tak przynajmniej wyszło z kalkulatora, do którego podstawiono dane z jej podróży. W rejsach długodystansowych wpisano klasę biznes, w tych na krótszych trasach klasę ekonomiczną. I wyszła właśnie wartość, która pokazała się powyżej.

Największy ślad węglowy Świątek zostawiła w drodze do Melbourne. To 13,25 ton. Na drugim miejscu była łączona wyprawa do Indian Wells i na Masters do Guadalajary – 7,88 ton, a na trzecim na igrzyska w Tokio – 7,03. Minimalnie mniej – 6,93 – można było zobaczyć przy wiosennym występie w Miami.

No cóż, dane niby z roku 2021, jako źródło podano (proszę się nie śmiać) „Przegląd Sportowy” grudzień 2021, ale można się zacząć zastanawiać, jaki to musi być biznes, skoro powoduje całoroczne wędrówki ludów, podobne do dróg ptaków wędrownych?

Te wszystkie dane obejmują oczywiście jedynie rejsy samolotem. Nasza tenisistka korzystała też jednak z innych form transportu – choćby z lotniska w LA musiała na turniej dojechać ponad 200 km samochodem. Do Ostrawy też nie poruszała się w powietrzu. Oczywiście to przemieszczanie się na krótszych odcinkach nie generuje już takich spektakularnych „wzrostów”, niemniej w tej kategorii wpływa na wyższy bilans. Gdyby doliczyć tutaj cały sztab Świątek (choć w tym przypadku z zasady wyłącznie klasę ekonomiczną, trener ma znacznie niższy ślad węglowy niż zawodnik) wszystko bardzo, ale to bardzo już rośnie. Nie znamy też całej aktywności naszej mistrzyni. Jeśli w ramach swoich obowiązków reklamowych wybierała się gdzieś indywidualnie małym odrzutowcem, wszystkie wyliczenia będą jeszcze nieoszacowane.

Nie liczono też oczywiście innych aktywności obecnego Numero Uno WTA. A raczej też generowałyby większy ślad węglowy niż te zwykłego Kowalskiego czy Smitha. Wielu rzeczy nie da się w przypadku profesjonalisty ograniczyć. Wymaga on obok siebie teamu, funkcjonuje w grupie, w przeciwieństwie do każdego z nas. I to także ma wpływ na klimat. Oczywiście można go ograniczać, ale z zasady im ktoś wyżej w hierarchii, tym bardziej go „zatruwa”. Gdyby podliczyć podróżującego pierwszą klasą albo wynajmowanymi samolotami Rogera Federera (w szczytowych okresach do tego dochodziła kilkunastosobowa „świta”), jego wpływ na planetę byłby jeszcze kilka razy większy niż Świątek. I oscylowałby – według pobieżnych szacunków – w okolicach 300 ton rocznie, co już ociera się o jakiś groteskowy koszmar.

 Tenis, jednym zdaniem, na tle innych sportów jest w przeliczeniu na osobę bardzo szkodliwy. Oczywiście federacje próbują za wszelką cenę udowodnić, że jest inaczej. Przy pomocy specjalistów od PR. W listopadzie zarządzająca męskim tenisem organizacja wyprodukowała dokument zatytułowany „ATP Targets Net Zero Emissions By 2040″. Śmiałe plany, które można skwitować jednym słowem – mrzonki. Teraz po prostu warto się podłączyć pod to, co ustala się na konferencjach, choć nie ma to zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Jesteśmy ciekawi, jak gwiazdy prące do sukcesu, wielkich wyników i pieniedzy, mogą zrezygnować z komfortu i luksusu, w które obecnie opływają.

Nie, to niemożliwe.

Tego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić…

RobertzJamajki

9 Comments

  1. Hahaha… To jest piękne.
    Tylko ironia i to skierowana we wszystkie strony tych fantazji.
    Póki żyjemy, my ludzie, zostawiamy ślady. Rozmaite. Nie tylko węglowe.
    I raczej nie odlecimy w kosmos, jak chcieliby różni dziwni „władcy much”.

    Polubienie

  2. Nie do wiary, jak bardzo mi brak dawnego salonu. Jest przecież „adres”, a mnie ogarnia, gdy pomyślę o dawnym, bolesny żal

    Polubienie

  3. Internet źle znosi ironię. Stwierdzenia są odczytywane wprost. Nawet na dawnym salonie żarty, ironia, sprowadzenie do absurdu, nie przez wszystkich były rozumiane. Ludzie się obrazali. Ale ta poważna grupa ironistów była oparciem.

    Polubienie

  4. Słabo pamiętam nicki salonowe. Nie specjalnie łączą mi się z poglądami. Raczej utkwiły w pamięci sytuacje. Denerwujące lub tylko śmieszne.
    Lubiłam ogromnie kilka niszowych miejsc. Czemuś w tych niszach schodzili się „wszyscy” na szybkie colokwium :)))..

    Polubienie

    1. Oj, u mnie to było związane z Forum Wprost i tamtejszym Hyde Park, forum dziennik.pl i tamtejszym Hyde Park i tu od razu uwaga: większość nie zwracała uwagi na to, ze Axel Springel był akcjonariuszem, a potem już całkowitym właścicielem. Exodus na forum Wprost i Gazety Prawnej, to było już jakby inicjowanie świadomości blogerskiej.
      Pamiętam, ze na salon przeniosłem się tuz przed Katastrofą, która zmieniła blogosferę z dnia na dzień. Nigdy nie zapomnę, ze wymuszono na mnie bon vivancie dokładną deklaracje i samookreślenie się. Ja, który nigdy nie interesowałem się polityką, musiałem nagle „kumać”..
      Cale szczęście, ze grono znajomych z rożnych portali, to byli w większości prawicowcy, a sbecja, podszywająca się pod lewice i lewica udająca jakieś tam Centrum, to był ten sam bal murzynów, co teraz.
      Niki, osoby, które zmieniły opcje polityczne, to pamiętam-

      Polubienie

  5. Tak, to wymuszanie deklaracji zawsze jest okropne. Pierwszy raz w życiu wpisałam się pod arytulem bardzo znanego ważnego i dobrego dziennikarza i nie rozumiałam czemu „wszyscy” rzucili się polemizować ze mną. Bo mnie gdzieś zaszeregowali. Nie wiedziałam zresztą, gdzie mianowicie.
    Potem już sobie ulubiłam nisze, gdzie się czułam bezpieczniej. Lubiłam sprawy rozeznać, coś swojego dodać, czegoś się dowiedzieć.
    Salon miał dużo muzyki, poezji, nawet kuchni… Nie sama polityka,

    Polubienie

Dodaj komentarz